18 grudnia 2009

Nie czytaj tego posta, jeśli nie masz dużo wolnego czasu!

Wygrzebane z sieci - trzy wysoko uzależniające gry logiczne i pseudostrategiczne (czy jakkolwiek byśmy je nazwali). Jeśli nie macie wystarczającej ilości czasu - lepiej w ogóle nie klikajcie, bo okrutnie uzależniają.


1. GemCraft - potwory grasują w magicznej krainie, gracz jest jedynym czarodziejem, który może uratować świat używając kamieni szlachetnych o magicznych i wybuchowych właściwościach.




2. Splitter 2 -  przytnij deseczkę, utnij niteczkę, załataj dziurę w murze - a wszystko po to, żeby kulka doleciała do celu. Miła gra logiczna.




3. Superstacker - układaj głupio uśmiechnięty klocek na innym klocku, do oporu - byle tylko nie zawalić "wieży". Gra niby prosta, ale ma w sobie to coś... i ten dreszczyk emocji na wyższych poziomach!





Najbardziej do gustu przypadł mi GemCraft. A Wam? :)

Obrazki wzięłam z naszego internetu ;)

 

13 grudnia 2009

Mistrz Sapkowski w Hiszpanijej wydany

O Sapkowskim nie trzeba się rozpisywać zanadto, wszyscy wiedzą co, jak, gdzie i po co. Przejdźmy do meritum - kawałek czasu temu na sieci pojawiły się ilustracje do okładek hiszpańskiego wydania jego książek. Pamiętając polskie wydania Sagi o Wiedźminie oraz Trylogii Husyckiej, zerknijmy teraz na ich hiszpańskie odpowiedniki.

"Ostatnie życzenie":

Geralt - świetnie sportretowany, nieprawdaż?


"Miecz przeznaczenia":

W końcu porządnie, klimatycznie i czarodziejsko - kobieco (ale nie wulgarnie) ukazana Yennefer.

"Krew elfów":

Jaskier w wersji hiszpańskiej (szczególnie ta bródka!), zgodnie z książkowym opisem: pan mający pod 40-tkę, nieco "wymięty" po ostatniej popijawie, o jurnym spojrzeniu. O wiele bardziej podoba mi się ta wersje jego wyglądu od tych, które widzimy w grze "Wiedźmin" lub w nieszczęsnym filmidle polskim (Zamachowski IMO jest zbyt misiowaty "okrąglutki" do takiej roli).

"Czas pogardy":

Swietnie zobrazowana Ciri, w byle jak uszytym, siermiężnym ubraniu, wśród ruin...

"Chrzest ognia":

Osobiście uważam, że Milva przedstawiona na starej okładce SuperNowej bardziej odpowiada mojemu wyobrażeniu łuczniczki. No, ale rozumiem - trzeba przyciągnąć młodego męskiego czytelnika ;)
Hiszpańskie rysy Milvy i kolczyki/piercingi - ciekawy eksperyment swoją drogą.

"Wieża Jaskółki":

Tak, to jest Regis - w końcu w książce wyraźnie stało, że był aptekarzem. Początkowo miałam pewne zastrzeżenia do tego wizerunku, ale po namyśle stwierdziłam, że wcale nienajgorzej się tu prezentuje. A te paznokcie i kolor oczu!

"Pani Jeziora":

A i owszem - Cahir doczekał się własnego portretu! Wprawdzie jego hełm wyobrażałam sobie bardziej złowieszczo, ale uważam, że ogólnie jest to całkiem udany wizerunek.


"Narrenturm":

EDIT: Jest to hiperrealistyczna przeróbka fragmentu obrazu Pietera Bruegela Starszego "Triumf śmierci" (oryginał tutaj).


Na stronie autora ilustracji - Alejandro Colucci - można znaleźć jeszcze jedną ilustrację do zbioru opowiadań "Droga, z której się nie wraca" (u nas: "Coś się kończy, coś się zaczyna"):




Warto zwrócić uwagę na detale i przyglądnąć się każdej ilustracji w powiększeniu - często jest kilka fajnych smaczków do zaobserwowania, które na pewno doceni każdy uważny czytelnik książek Sapkowskiego.

PS. Pozdro dla zioma Inkiego, który cześć linków wyszperał.

Linki: 
wydawnictwo - http://www.alamutediciones.com
strona autora ilustracji: http://www.epicaprima.com/ - Alejandro Colucci

7 grudnia 2009

Co tam, panie, w Kopenhadze? - Ano, ciepło..


A tak, ciepło. Zerkam (rzutem oka umieszczonego na antence przysłowiowego beretu) przez Oresund w stronę Danii. Co tam widzę? Ano, panie, mgłę. Zamiast tego powinnam była ujrzeć zarysy przedmieść Kopenhagi.




Czy to członkowie kopenhaskiego szczytu klimatycznego tak namiętnie palą papierosy, czy może to "cieplutkie" spaliny? ;)


Przez kilka ostatnich dni było dość chłodno (nawet do -2 stopni w nocy), ale jakoś się ostatnio podejrzanie ociepliło. 5 stopni po południu, czysta rozpusta! Oczywiście nie sposób winić za ten stan rzeczy niczego innego, aniżeli Konferencji Klimatycznej w Kopenhadze.

Cyferki mówią same za siebie:

16500 - liczba planowanych uczestników; dzisiejsze raporty mówią o conajmniej podwojonej tej liczbie (głównie dziennikarze i członkowie różnorakich NGO z całego świata). Dla chętnych: policzyć ile samolotów trzeba na transport tylu osób, plus paliwo (ah, spalinki, mniam) i tony śmieci produkowanych przez każdego uczestnika.

1200 - liczba limuzyn, które mają wozić uczestników, oczywiście z silnikiem diesla (tylko 5 spośród nich to elektryki; hybrydowe samochody są bardzo w Danii kosztowne dzięki nałożonym na nie wysokim podatkom).

140 - tyle właśnie prywatnych odrzutowców dowiozło co znaczniejszych uczestników na miejsce.

200 - to całkowita liczba rowerów do wypożyczenia u organizatorów (jeśli ktoś ma ochotę być podczas konferencji naprawdę "eko" - w założeniu, jak widać, szansę tę będą mieli tylko nieliczni).

Prawda, że od razu robi się cieplutko? ;)







A co poza tym?
USA z Obamą na czele będą twierdzić, że ich niezbyt wygórowane cięcia emisji gazów cieplarnianych są naprawdę duże i nie mogą więcej. Premier Szwecji (która ma teraz w EU prezydencję) powie, że to za mało, bo Szwedzi deklarują o wiele więcej, a cała EU gotowa jest ciachnąć emisję nawet dwukrotnie więcej.
Chiny i Indie wprawdzie obiecują wprawdzie zmniejszyć zużycie węgla na obywatela do roku... (tu należy wstawić jakąś odległą datę, ale każdy się będzie cieszył, że w ogóle przyjechali), jednak poproszą o fundusze na rozwój nowych technologii energetycznych. I tak dalej...


Co z tą Polską?

 Polscy specjaliści biją na alarm, mówią o radykalnym wpływie cięć emisji gazów cieplarnianych na polski (dogorywający zresztą) przemysł, o kwotach, o miliardach z budżetu przeznaczonych na magiczne "kwoty", zamiast na rozwój szpitali, czy szkół (ogrzewanych węglem, rzecz jasna - przecie to nasze, polskie "czarne złoto i basta!). Nikt nie pomyśli, tak jak nie myślał od 1990 roku, o poważniejszym zabraniu się za korzystanie z alternatywnych, odnawialnych źródeł energii. Dlaczego? Bo to myślenie zbyt długofalowe, sięgające zamysłem na dłużej niż najbliższa kadencja sejmu, a poza tym koszta zbyt wolno się zwracają. Aha, elektrownie atomowe są dalej "śmierdzącym jajem" polskiej polityki i planowania, podczas, gdy wokół Polski jak grzyby po deszczu rosną powyższe elektrownie, coraz bardziej wydajne elektrownie wodne, czy osławione ogromne wiatraki na terenach nadmorskich sąsiednich krajów.


Linki na dziś:
http://en.cop15.dk/ - strona KKK, znaczy... no, sami wiecie co miałam na myśli ;) (aha, i jeszcze to, o numerkach)
http://climate.nasa.gov/Eyes/ - Eyes On Earth 3D - fajny projekt NASA, przeleć się z satelitą!
http://bldgblog.blogspot.com/2009/11/million-years-of-isolation-interview.html - megalomański amerykański sposób na załatwienie sprawy odpadów atomowych... (z minidedykacją dla Wolviego ku pamięci naszej "śmietnej" dyskusji)

Źródło zdjęcia: internet (fotosik.pl)