13 października 2009

Dystrykt 9 - Obcy i apartheid

...czyli co by było, gdyby Obcy jechali na wycieczkę krajoznawczą kosmicznym autobusem, w połowie drogi przez jakieś zapyziałe okolice kierowca nagle kopnąłby w kalendarz, a w baku zrobiła się dziura...

Widzowie od dziesiątek lat karmieni są "jedynie słuszną" wersją wydarzeń odnośnie Pierwszego Kontaktu, tj. złe Obce przylatują, wymachują swymi groźnymi laserami i chcą podbić Ziemię, dzielni Amerykanie ratują świat, wytłukując rzeczonych Obcych do nogi. Wybuchy, koniec filmu.



W filmie "Dystrykt 9" (firmowanym swoją drogą przez Petera Jacksona - takie nasze "Sapkowski przedstawia", tylko z większym rozmachem), mamy zupełne odwrócenie schematów - to ludzie są górą w trudnej sytuacji. Niestety przewaga (liczebna i mimo wszystko techniczna) nie oznacza sprawowania pełnej kontroli nad chorymi i częściowo niepełnosprytnymi Obcymi, zwanymi przez większość widzów pieszczotliwie "Krewetkami". Rzecz nie dzieje się w Wielkim i Wspaniałym USA, ale w RPA, konkretnie w Johannesburgu. Nie ma schematu "Żydzi i Murzyni ratują świat", jest za to nieporadność ludzka, spychologia stosowana, chciwość i bezwzględność korporacji.

Zepsuty (?) statek kosmiczny wisi sobie nad miastem przez jakieś 20 lat, Obcy żyją w prymitywnych warunkach, mnożą się, aż w końcu brak dla nich miejsca - w to wszystko zostaje wrzucony przedstawiciel "niezależnej" firmy mający za zadanie po prostu przesiedlić niecodziennych mieszkańców dystryktu w inne miejsce. Standardowa robota administracyjno-logistyczna, ale tylko na pierwszy rzut oka...


Świetnie prowadzona kamera w sposób reporterski ukazuje nam prawdziwe oblicze wydzielonego obszaru dla Obcych. Mija pewien czas, zanim przyzwyczaimy się do trzęsącej się "amatorskości" zdjęć, ale tym bardziej wciąga nas ona w akcję w kolejnych etapach filmu. Neil Blomkamp, reżyser pochodzący z RPA, wzorował się tu na istniejącym w rzeczywistości Dystrykcie 6 - dzielnicy, w której w czasach Apartheidu zgromadzona była czarnoskóra ludność lokalna. "Dystrykt 9" nawiązuje do czasów segregacji rasowej brutalnie i bezpośrednio, oczom widza ukazuje się kalejdoskop werystycznych scen (często szokujących), które zdarzyły się lub zdarzyć się mogły naprawdę. Może nawet stanowić pewną próbę przypomnienia o problemie, czy rozliczenia się z niechlubną przeszłością. Choć wieloetniczna ludność Johannesburga w filmie jest na pierwszy rzut oka zgodna i spójna wobec problemu Obcych, jednak wciąż jest wewnętrznie podzielona - tym razem nie kulturowo, a ekonomicznie. Jest to jednak tylko jeden z aspektów całości, którą powinno się rozpatrywać wielopłaszczyznowo - jako film o najważniejszych problemach, przed jakimi staje współcześnie ludzkość. Obcych w tym ujęciu rozumieć można jako pewien pretekst i narzędzie do wyrazistszego ukazania najistotniejszych kwestii.

Osią fabuły nie są efektowne wybuchy, jak to bywa w amerykańskim kinie SF, ale i tak film zasługuje na pochwałę za bardzo udane efekty specjalne - od maszyn i urządzeń Obcych, po ich niesamowity wygląd, a także wydarzenia związane z głównym bohaterem, Wikusem - wszystko to przeprowadzone i ukazane w sposób stosunkowo realistyczny. Nikt nie jest tu superprzystojny, niezwykle silny, niezniszczalny - postaci, jakie widzimy, są po prostu ludźmi (lub Obcymi), zwyczajnymi osobami postawionymi w niezwykłej sytuacji. Doświadczają zwykłych emocji i nie boją się ich okazać, nie każde ich działanie jest bezbłędne, nie są wszystkowiedzący, a gdy strzelają - często chybiają. Ot, zwykli ludzie w (nie)zwykłej sytuacji.


Widz po seansie "Dystryktu 9" będzie zapewne stawiał sobie wiele pytań - zarówno natury moralnej "z wyższej półki" (ksenofobia, humanizm), jak i fabularnej ("to ile w końcu tego paliwa potrzebowali?", "ile Krewetek było inteligentnych?", "co z bronią Obcych?", itp.). Myślę, że właśnie ta niepewność i lekki chaos w głowie, jaki mamy po wyjściu z kina (m.in. spowodowany przez kilka bardzo krwawych i brutalnych scen), świadczą o wadze tego filmu. Osobiście uważam, że od kilku lat nie pojawił się tak treściwy i nakłaniający do myślenia film SF.


Na zakończenie - coś, co jest niejako przedsmakiem filmu - krótkometrażówka nakręcona przez reżysera "District 9" - jeszcze przed powstaniem pełnej wersji tego obrazu. Warto ją obejrzeć, zanim pójdzie się do kina.

"Alive in Joberg":


12 komentarzy:

  1. "niepełnosprytnymi Obcymi, zwanymi przez większość widzów pieszczotliwie "Krewetkami""

    Ehm, widzów? Przypadkiem nie bohaterów/uczestników?


    "W filmie "Dystrykt 9" (firmowanym swoją drogą przez Petera Jacksona - takie nasze "Sapkowski przedstawia""

    Nie moja Droga, mówimy na to "Dukaj poleca" ;)


    Anyway, bardzo fajna recenzja - położyłaś nacisk na te elementy filmu, o których pisze się raczej mniej (aka Dystrykt 6) :)

    Pokłóciłbym się dyplomatycznie o "bycie zwykłym człowiekiem" przez bohatera - imo odniosłem wrażenie, że od momentu zwanego przez userów netu "gimme the fokken weppon, daunt fookin look aht me!" scenarzysta odpuścił z wiernym rysem postaci i przemodelował go pod film akcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. >Ehm, widzów? Przypadkiem nie bohaterów/uczestników?

    Jeśli dobrze pamiętam, w filmie używano określenia "prawns", nie wiem niestety jak przetłumaczona została lista dialogowa do polskich kin, wiem natomiast, jakiej nazwy używają ludzie na sieci - jeśli takiej samej, to point taken ;)

    > mówimy na to "Dukaj poleca" ;)
    No, tak. Sapkowski jest passe, Dukaj jest trendi i dżezi ;)

    > Pokłóciłbym się dyplomatycznie o "bycie zwykłym człowiekiem"
    A proszę bardzo - film co prawda widziałam jakiś miesiąc temu, ale w mojej pamięci pozostały takie rzeczy, jak Wikus nie umiejący sobie poradzić z lokalnym watażką, czy mechem i celnym strzelaniem. W filmach akcji główny bohater używając nowego rodzaju broni/maszynerii po 5 sekundach posiada niebywałe umiejętności w tym zakresie.
    Plus - można się ewentualnie trochę pokłócić, że facet grał o bardzo wysoką stawkę, był wściekły na ludzi, no i... tak uroczo mutował ;) Na szczęście pod koniec staje się bardziej stabilny i... romantyczny, hrhr ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja bym się czepił tłumaczenia tytułu trochę. się zdziwiłam że ktoś to ciepnął na dystrykt 9 (połowa widzów pewnie nie wie co to znaczy) a nie dzielnica 9 albo okręg 9;
    pozatym - wg. mnie w filmie jest jeden bardzo poważny błąd logiczny, ale nie da się o tym gadać bez spoilerowania więc se daruję chwilowo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja też, w Szwecji szło pod tytułem "District 9" normalnie. Musiałam wygooglać, żeby być "polonistycznie poprawna", LOL. Ale zgodzę się, że bardziej by pasowało np. "dzielnica" (chociaż kojarzyłoby się z ziomami).

    A co do błędu - ciekawe czy o tym samym myślimy, też nie chciałam spoilerować, ale myślę, że film już na tyle długo jest w kinach, że możemy sobie pozwolić... dawaj :>

    OdpowiedzUsuń
  5. no idzie mi o to że obcy przylecieli i dupa, nie wiedzą jak ruszyć własny statek, popsiuł się i co? nie umieli go tyle czasu naprawić a tu nagle jeden wraca na pokład, naciska przycisk i stacior w ciągu sekundy uruchomiony, ciekawe czemu tego nie zrobił wcześniej. co prawda w jednym trailerze jest to jakby zasugerowane jak to naprawde było, ale w filmie tej sceny nie ma, więc....
    http://www.youtube.com/watch?v=d6PDlMggROA

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie, nie widziałam tego, tu sugerują, że wręcz ludzie trzymają ich na Ziemi wbrew ich woli ("Why won't we let them leave").
    Mnie zadziwiła też scena z tym "paliwem" - niby zbierali przez 28lat każdą kropelkę, a jednak jak się rozlało, statek mógł ruszyć bez problemu. Ciekawe, jak daleko poleciał...

    OdpowiedzUsuń
  7. Paliwo bylo do dropshipa, nie do mohershipa. :P

    OdpowiedzUsuń
  8. a bo chyba nie było powiedziane (albo ja nie pamiętam) czy to paliwo ma wystarczyć tylko dla tego kosmolotu co w ziemi siedział zeby dotrzeć do głównego statku czy w ogóle na całą podróż he he ja odniosłam wrażenie że to tylko po to żeby si dostać z ziemi na statek a tam już było jak ruszyć. correct me if im wrong :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No ja nie pamiętam dokładnie, czy miał zasilić jeden czy oba statki, żeby ruszyły - bo przecież statek główny stanął i nie chciał ruszyć przez 28 lat.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zachęciłaś mnie to obejrzenia filmu.

    P.S.
    Pozwoliłem sobie podlinkować recenzję na Facebooku.

    OdpowiedzUsuń
  11. > "wytłukując rzeczonych Obcych do nogi." O ile Obcy ma nogi:> No bo na ten przykład zawsze mnie zastanawiało, dlaczego wszystkie aliena w "Babylon 5" mają nogi? No może Kosh jest specyficzny i Cienie. Ale to chyba kwestia dążenia do antropomorfizacji.

    > No właśnie: "Dzielnica 9" czy "Dziewiąta dzielnica"? (na zasadzie "Siódma pieczęć") Co lepiej brzmi? A może: "Obcy z mojej/dziewiątej dzielni"? hihihihi:D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nogi obcych i ogólna antropomorfizacja to wg mnie tendencja twórców filmów mająca na celu uproszczenie filmu SF dla przeciętnego widza. Jest przecież równie prawdopodobne, że Obcy nie mają wcale nóg, tylko np. bieguny;) albo wręcz przypominają wyglądem miskę budyniu waniliowego...

    Słuszna uwaga! "Dystrykt 9" jako nazwa to rzeczywiście kalka z nazwy angielskiej, gdzie takie ułożenie ma sens. Zresztą i u nas zdarzają się takie twory, vide numeracja dzielnic Krakowa: Dzielnica I, II, IV, itp. Licentia poetica... a raczej tłumatica ;)

    OdpowiedzUsuń