20 października 2012

"Ogrody Księżyca" (Malazańska Księga Poległych #1), Steven Erikson

Ogrody Księżyca (Malazańska Księga Poległych #1)Ogrody Księżyca - Steven Erikson
Moja ocena: 5/5

Przyznam, że po "Malazańską Księgę Poległych" sięgnęłam tylko z powodu chwilowej posuchy książkowej. Do serii podeszłam już kiedyś raz, ale nie skończyłam nawet pierwszego tomu. Teraz "Ogrody Księżyca" (tom I) wciągnęły mnie bardzo szybko. Lubię ten typ narracji, który wrzuca czytelnika w bogaty, wielowymiarowy świat, pozwalając mu samemu odkrywać zależności między postaciami, siłami i wydarzeniami w książkowej rzeczywistości. Przypomina mi to niektóre zabiegi Dukaja (np. "Czarne Oceany" lub "Perfekcyjna niedoskonałość"), które bardzo przypadły mi do gustu.



"Malazańska...", a przynajmniej jej pierwszy tom, nie wygląda na sztampową serię fantasy, którą czyta się tłumiąc ziewanie i odkłada na półkę bez żadnych uczuć. Wręcz przeciwnie - widać ogrom pracy włożony w kreację świata, świetną prozę, również warsztatowo, co skutkuje w jeszcze głębszym "zanurzeniu się" czytelnika w przedstawionej rzeczywistości. Dialogi między postaciami są żywe i realistyczne - w wielu przypadkach Erikson niemal zmusza nas do czytania między wierszami, poszukiwania powiązań, podwójnych znaczeń, co skutkuje lepszym rozumieniem otaczającego bohaterów świata, a także - rzecz jasna - samych bohaterów, i to w bardzo interesujący sposób.

"Ogrody..." mają jedną wadę, choć dla mnie stała ona się po pewnym czasie zaletą - książka nie jest po prostu czytadłem, które możemy odłożyć w dowolnym momencie i po dłuższej ilości czasu wrócić do lektury. Ciężko oderwać się od wartkiej, interesującej akcji, ciężko również do niej powrócić. Trzeba na bieżąco i dokładnie pamiętać wszystkie wcześniejsze wydarzenia i postacie, by w pełni docenić całość historii. Gdy pamięć nas zwiedzie (np. gdy wracamy do książki po tygodniu), umyka nam sporo niuansów i smaczków, a także istotność pewnych wydarzeń. Dlatego warto ćwiczyć pamięć i dokładnie zagłębić się w lekturę - inaczej bowiem możemy być zmuszeni do cofnięcia się w lekturze w celu przypomnienia sobie znaczących szczegółów, co w dużym stopniu wpływa na odbiór fabuły jako całości.

I jeszcze jedna uwaga na koniec - Michał Jakuszewski, tłumacz "Ogrodów...", zrobił kawał naprawdę niezłej roboty, brak kalek językowych, kreatywnie spolszczone nazewnictwo, aż miło czytać tak dobrze przetłumaczoną prozę.

2 komentarze: