9 października 2011

Ekologiczne miasto - model szwedzki




Bycie "eko" modne jest nie od dziś. I do tego - jest to całkiem sensowna postawa wobec środowiska naturalnego i generalnie całej naszej planety, której zalet chyba nie trzeba kolejny raz nikomu wyjaśniać. Bycie "eko" stało się tak bardzo dżezi i trendi, że aż dotarło do świadomości polskich polityków, którzy na różne sposoby starają się różne (pseudo)działania ekologiczne - głównie w postaci haseł - dołączyć do swych kampanii wyborczych. Nie bójcie się, ten post nie będzie ani o Polsce, ani o polityce. Polskiej w szczególności.



 
Nasi sympatyczni sąsiedzi z północy wzięli się w kwestiach ekologicznych na serio do pracy, jak to bywa u narodów germańskich. Podczas kampanii wyborczych nie kładzie się nacisku na epatowanie ekologicznością, bo oszczędzanie energii, recykling i ogólne ograniczanie zanieczyszczenia środowiska są zwykłymi elementami codzienności. Co więcej, da się przekonać społeczeństwo, żeby stosowało się do pewnych norm czy zasad. Przykłady?




1. Sortowanie śmieci. Zagadnienie urasta do skali problemu ogólnomiejskiego np. w Krakowie, gdzie kolorowe pojemniki na szkło, metal, itp. (aka "UFO") w niewyjaśnionych okolicznościach znikają, zostają zdewastowane, tudzież znienacka przenoszone w inne miejsca. Ludziom oczywiście nie chce się sortować i chodzić z workami na śmieci przez pół osiedla...

Można przecież ustawić osobne kontenery (z dokładnymi informacjami co gdzie i jak wrzucać) w zwykłym śmietniku i używać tej samej śmieciarki do wywożenia ładnie posortowanych śmieci. Firma wywożąca śmieci do tego, o zgrozo, ma czyściutkie samochody oraz uśmiechniętych pracowników, a także co jakiś czas wysyła pocztą do mieszkańców listy z podziękowaniami za sortowanie i z nowymi informacjami, jak to i owo usprawnić. Niektóre dzielnice (lub bloki, zależnie od właściciela) miast w Szwecji po przyjacielsku rywalizują ze sobą w zbiórce poprawnie posortowanych śmieci (co wywołuje w polskich imigrantach nostalgię za pewnymi elementami minionej epoki...). Oczywiście, to nie oznacza, że każdemu mieszkańcowi dzięki temu chce się sortować śmieci. Dlatego też na miejskich wysypiskach zatrudnia się dodatkowe osoby przy sortowaniu końcowym, by nie przeoczyć za dużo odnawialnych odpadów. A co potem? Idziemy do sklepu i kupujemy napój, który jest w butelce wyprodukowanej np. ze "zrecyklowanego" plastiku. W dodatku każda taka butelka ma kaucję - więc po wypiciu można plastikowe butelki wrzucić również do specjalnej maszyny w sklepie i jeszcze dostać za to troszkę pieniędzy.


2. Samowystarczalność energetyczna. Np. Malmö jest energetycznie samowystarczalne, a do tego w 2030 roku cały obszar miejski będzie korzystał w 100% z energii odnawialnej. Obecnie poszczycić się tym już mogą niektóre dzielnice miejskie, a także nowa IKEA, reklamowana jako najbardziej "zielona" IKEA na świecie mająca własne źródło energii geotermalnej (czy to nie aby inspiracja działalnością pewnej rozgłośni radiowej z Torunia?). Dodatkowo zmniejsza się emisję gazów cieplarnianych - od roku 1990 zredukowano ją o ponad 40%. A wszystko dzięki spójnemu planowi "ekologicznemu" będącemu integralną częścią planów urbanizacyjnych i rozwojowych miasta.


3. Transport miejski. Samochody używane przez służby publiczne stopniowo wymieniane są w Szwecji na całkowicie "zielone" pojazdy. Są nawet prywatne firmy taksówkowe przyciągające klienta informacją, że ich samochody są przyjazne dla środowiska. Osoby prywatne mogą liczyć na niższe podatki, jeśli zakupią auto np. z napędem hybrydowym. Autobusy napędzane są biopaliwami, gazem i energią w innych postaciach, co sprawia, że smród z rury wydechowej podczas postoju na przystanku staje się wyblakłym wspomnieniem.
Jeśli ktoś lubi być ekologicznie skrupulatnym fanatykiem - może nawet znaleźć informacje, jak bardzo najbliższa jazda autobusem wpłynie na środowisko:
Ścieżki rowerowe. Temat-rzeka. W Malmö jest ich ponad 140km i wciąż powstają nowe. Porządnie oznakowane, wygodne, bezpieczne, dobrze zaplanowane. Aż chce się jeździć - nie wydając pieniędzy na bilet, czy benzynę, a w dodatku dotleniając się przy okazji. Są też parkingi rowerowe (w tym jeden - pływający), więc zawsze jest miejsce, by zaparkować rower i iść do pracy/na zakupy. Oblicza się, że ruch rowerowy stanowi 30% całości ruchu miejskiego, a 40% transportu związanego z wykonywaną pracą odbywa się właśnie za pomocą rowerów.


Da się? Da się. Ale czy Polak potrafi...? Jestem pewna, że tak... tylko musi chcieć.

3 komentarze:

  1. hehe to moja szwedka im psuje statystykę bo ma zamiast samochodu 30-letniego złoma który pali jak smok a dymi jak pseudokibice na meczu pcim dolny-wielka wieś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Musi być przecież jakaś równowaga w przyrodzie! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie potrafi. Vide protesty, ze spalarnie smieci chca budowac. A zeby jeszcze tym cieplem ogrzewac? To wbrew tradycji i ojczyznie grzac cieplem ze smieci.

    OdpowiedzUsuń